poniedziałek, 10 lutego 2014

Wielkie problemy :/ i MISIEK ♥

Pisząc wielkie problemy niestety miałam na myśli mojego laptopa. Zepsuł się i dlatego nie pisałam przez ten czas :( Ale to nie jedyna zła wiadomość. Dwa tygodnie nie byłam w schronisku i umieram z tęsknoty. Tyle się tm pozmieniało a ja od czasu spotkania nie mogłam tam być ! :/  Pewnie myślicie skoro nie byłam to nie mam o czym pisać ale zaskoczę was.

Odkąd zaczęłam "interesować się" bezdomniakami coś się zmieniło. Teraz kiedy widzę na ulicy włóczącego się, bezdomnego psa nie myślę "O jaki biedaczek !" tylko od razu zaczynam się zastanawiać jak mu pomóc.

Kiedy miałam około 10 lat .. albo nie. Zacznijmy od początku ;)

Odkąd pamiętam na moim osiedlu był Misiek :


Przepraszam za jakość zdjęć, no i kadr, no i, że są takie rozmazane, no i, że są jakie są ale wtedy byłam jeszcze mała (nadal jestem ;p) ale w każdym razie mniejsza i mój aparat także pozostawiał wiele do życzenia. Cieszę się, że mam chociaż te dwa :) 

Odkąd pamiętam, był zawsze. Tylko problem w tym, że był niczyj. W sumie to pominęłam jeden malutki szczegół .. a w sumie to bardzo ważny. Zdjęcia zostały zrobione po .. wtedy wydawało mi się strasznym ale dziś myślę, że szczęśliwym incydencie. Tym Szczegółem był Kumpel. Dlaczego Kumpel ? Bo nie był lepszego kumpla na całym osiedlu ! Teraz siedzę i płaczę nad klawiaturą sama nie wiem czemu... Przecież to najlepsze co go mogło spotkać a jednak.  Niestety kiedy Kumpel był jeszcze z nami nie miałam czym zrobić zdjęcia. Za mała na komórkę a aparat był rodziców ale po co im zdjęcia psa ? 

Ale miałam zacząć od początku :p No więc babcia mi kiedyś opowiadała jak na leśniczówkę przybłąkał się malutki piesek. Nikomu nie zawadzał a wręcz zaprzyjaźnił się z Panem mieszkającym w bloku. Później dołączył do niego drugi piesek, czarny podpalany, ze śmiesznymi, jasnymi "brwiami". 

Ja nawet nie pamiętam jak to się zaczęło, jak ich poznałam. Po prostu wiem, że byli i to bardzo długo. Dostały imiona od osiedlowych dzieci : Misiek i Kumpel. Ludzie wynosili im resztki i nie mieli problemu "Mamo kup mi pieska!" bo wszyscy mieliśmy nasze dwa psiaki. One chodziły za nami krok w krok, wszędzie razem. Misiek od czasu do czasu wyskakiwał ze swoim ludzkim przyjacielem na miasto. Z czasem psiaki zaczęły bronić i nas i miejsca, które zaczęły uważać jako swoje. 

Zaraz obok osiedla płynie rzeczka, wielu ludzi chodzi tam latem. Jednak najpierw trzeba było przejść przez leśniczówkę. Gdy siedzieliśmy przy stoliku i ktoś szedł psy od razu zaczynały szczekać i biec do obcych. Oni zazwyczaj pytali "To wasze psy ?". Odpowiedź brzmiała nie ale zawsze to my biegliśmy i je odciągaliśmy. Nigdy nie stało się nic poważnego. Kiedy nie było nas psy albo spokojnie leżały albo trochę poszczekały i było dobrze. Psy odstraszały dziki, osiedle jest w lesie, z każdej strony las i las. Przed tym dziki często przychodził w nocy i ryły plac zabaw lub ogródki pod oknami. 

Jednak psów nie lubił każdy. Jedni wynosili im jedzenie inny tylko się skarżyli. "Te psy tylko tu srają ! W końcu kogoś pogryzą ! Rzucą się na dzieci !" Ta gadka  była cały czas. W końcu ktoś zgłosił psy do gminy. I co to będzie ? Psy pojadą do schroniska ! W między czasie pojawiało się wiele psów (nie będę pisać o każdym, który się zadomowił. Może kiedyś ;) ) jedne zostawały, inne zostawały zgłaszane do gmin. Jednak jeden skład nigdy się nie zmieniał : Misiek i Kumpel to wyjątki. Jednak to one "zachęcały" nowe przybłędy do rzucania się na przechodzących ludzi lub na przejeżdżające rowery i samochody. Ktoś powiedział, że trzeba je rozdzielić. Jak jeden zostanie to nie będzie się na nic rzucał. 

I tak zrobili, tym sposobem zabrali Kumpla ... Uznali, że on jest groźniejszy, większy i grubszy chociaż nie wiem co to ma do rzeczy. Przypominał im rottweilera .. chyba tylko z ubarwienia. Na mordce był zawsze taki uśmiechnięty. On nie zrobiłby nikomu krzywdy !

Były łzy, oczywiście dzieci .. i Kumpel odjechał. Wtedy rozpaczaliśmy, ze Kumpel jest stracony. Mógłby przeżyć z nami radosne lata na wolności a teraz spędzi resztę swojego życia za kratami. Wtedy miał na oko 5-6 lat. Kiedyś to był koszmar teraz myślę o tym inaczej. Na pewno znalazła się rodzina, która go pokochała. Wiem, że tak jest. Tak musiało być. 

W leśniczówce został sam Misiek ale chyba mu się nudziło bo lada dzień na placu zabaw leżały z nim dwie panienki .. ale tego dowiecie się w następnym poście :p CHCECIE ?

3 komentarze: